środa, 21 października 2015

pojutrze

Marzy mi się spacer, taki trochę w liściach, trochę w spojrzeniu. Chłód może nawet wilgotnym październikiem otulać włosy. Trochę mgły wieczorem też nie zaszkodzi, ale to dopiero w drodze powrotnej. Żeby z przyjemnością napić się herbaty w niebieskiej kuchni, popatrzeć szczęściu w oczy, zapalić świeczkę, rozgotować makaron. Tego ostatniego nie lubię, nie lubisz. Bardzo nie lubisz, a ja zawsze mam problem z solą. Spieprzyłam kiedyś obiad w święto, razy dwa. Ucieka mi myśl, dygresja, a spacer nadal trwa, za rękę z marzeniem. Po drodze lodziarnia. To nie czas na lody, te prawdziwe, śmietankowe, ale kto wie. W końcu szaleństwo jedno ma imię. Kraina lodu na zamku. Tam. Bo tam jest zamek, tam jest bajka. Taka moja. Spacer płynie dalej, do kawiarenki. Wiesz której, prawda? Miałam wtedy ochotę na zapiekankę, na gofra, na kawę z lodami, a najbardziej na Twoje usta. Zapiekanki nie było. Nie żałowałam... Widziałam wtedy jesień za oknami. I poranne rogaliki.
Przy zacisznych stolikach inaczej płynie czas i słowa. Znajdziesz mnie tam. Pozbieramy po drodze kasztany. Na szczęście. Na zimę.

1 komentarz: