poniedziałek, 9 listopada 2015

wiatr

Prześladuje mnie obrazek z wczoraj. Na rogu ulic inspiruje cię wiatr. Do wszystkiego. Bo kiedy się kocha, można wszystko. Porywem być i dłonie platać we włosy. Szeptem być, przenikać, marzyć, burzyć spokój jak liście. Wirować żółtym motylem jesieni na chodnikach.
A dziś za oknem powiewa flaga, szyby płaczą. Tyle się dzieje. Tyle było. Tyle wciąż jeszcze przed nami.

środa, 21 października 2015

pojutrze

Marzy mi się spacer, taki trochę w liściach, trochę w spojrzeniu. Chłód może nawet wilgotnym październikiem otulać włosy. Trochę mgły wieczorem też nie zaszkodzi, ale to dopiero w drodze powrotnej. Żeby z przyjemnością napić się herbaty w niebieskiej kuchni, popatrzeć szczęściu w oczy, zapalić świeczkę, rozgotować makaron. Tego ostatniego nie lubię, nie lubisz. Bardzo nie lubisz, a ja zawsze mam problem z solą. Spieprzyłam kiedyś obiad w święto, razy dwa. Ucieka mi myśl, dygresja, a spacer nadal trwa, za rękę z marzeniem. Po drodze lodziarnia. To nie czas na lody, te prawdziwe, śmietankowe, ale kto wie. W końcu szaleństwo jedno ma imię. Kraina lodu na zamku. Tam. Bo tam jest zamek, tam jest bajka. Taka moja. Spacer płynie dalej, do kawiarenki. Wiesz której, prawda? Miałam wtedy ochotę na zapiekankę, na gofra, na kawę z lodami, a najbardziej na Twoje usta. Zapiekanki nie było. Nie żałowałam... Widziałam wtedy jesień za oknami. I poranne rogaliki.
Przy zacisznych stolikach inaczej płynie czas i słowa. Znajdziesz mnie tam. Pozbieramy po drodze kasztany. Na szczęście. Na zimę.

wtorek, 20 października 2015

nie ma

Nie było cię tyle dni, słońc i księżyców. A każdy z nich pachniał innym powietrzem. Czas to odległość nie do zmierzenia. Pikselami odmierzam kolejne momenty. Można być przecież uboższym o chwile świeczek na torcie i sto lat w bibliotece, kilka autografów, zgubiony telefon komórkowy. Posiadać mniej samojebek, mniej słów, za to więcej strachu.
Nie wiesz, jak smakuje pizza w Quatro, ani papryka faszerowana od serca, ani kiełbaska z przechodniego grilla. Nie wiesz, ile wódki wypiła poprzednia sobota, nie znasz koloru spojrzenia na nowej ścieżce. Kalendarze nie powtórzą basenu o północy i kilku jabłek o smaku grzechu.
Kwiaty, ulice, piwo, kamienice, lech z limonką, nawet gang z albanii. Małe radości, olbrzymie wkurwy, lekka złość i gigantyczne szczęście. Oddechy liczone w sztabkach złota. Stracone. Bezpowrotnie.
Nie można opowiedzieć życia, które nie zatrzymuje się nawet na sekundę.

środa, 14 października 2015

październik przeistotny

Ponoć powietrze, czyli Toczegoniewidać jest najważniejsze. Ja tego nie wiem i powinnam zaufać w tej kwestii naukowcom. Nie wiem, czy samo powietrze wystarczyłoby mi do życia. Nie wiem, czy kot to kot czy kocica, nie wiem, co mogę kupić w Newcastle za 100 złotych, nie wiem też nic o mostach.
Wiem za to, jak smakujesz. Jak tobą pachnie mi skóra i październik przeistotny.
Dopada mnie chyba patos, mitologizacja chwili, górnolotność gwiazd, kosmogromy. A przecież próbuję powiedzieć tylko, że istniejesz we mnie mocniej niż wczoraj o całe dwa kilogramy wszechświata.

wtorek, 13 października 2015

kaliber

W banku spotkał mnie dziś cyrk. Nie ma klauna, ani wielbłądów. Jest za to kwaśna mina kasjerki i pracownik oddelegowany z przedszkola. Ksero nie chce potwierdzić, że to ja.Telefony milczą. A manager wypina dupę na mój PESEL. Bo pewnie się zdublowałam, bo pewnie słyszę glosy, bo pewnie maczała w tym palce Alkaida. Przez arenę przechodzi identyfikator, żongluje procedurami. Gorsze numery seryjne. Bo nowe. A od zostania seryjnym dzieli mnie tylko posiadanie kilku kul w magazynku.

piątek, 9 października 2015

dolce

Dziś okazało się, że pamiątką może być nawet bluza. Schowałam dwie w głąb szafy.
I jeszcze kiedyś była "przeklęta, szara bluza".

środa, 7 października 2015

mam fazę na pełnię

Facebook wróży mi z książek. Fusy wyszły już z mody. Tak samo jak szklana kula. Zostały tylko SMS-y po północy i internetowe czaty z wróżką Brygidą. A kiedyś jako nastolatka byłam u wróżbity. Stary, brzydki mężczyzna w rozwalonej chałupie, po drodze śnieg i lód pod górę. Brzmi jak z książki, ale to była prawdziwa Lipnica. Wróżył z kart i tajemniczo zawieszał głos. Nie powiedział wszystkiego, być może wiedział, być może nie. Tego nie wiem, ale sama wyprawa miała w sobie posmak magii. Dziś zostaje mi wróżka.tv lub czary-mary z Facebookiem. Idę na łatwiznę i sięgam po leżącą obok książkę. Pierwsze zdanie ze strony 45 to moje miłosne życie w czwartym kwartale 2015 roku.

w poprzednim wcieleniu pokochałam pełnię 

Pokochałam i w tym. I nadal kocham. 

środa, 30 września 2015

jest mnóstwo prób

Nie piszesz. Mam w dupie to, że nie piszesz. I nie chce cię widzieć, już nigdy. Rozrzucam kredki w pościeli. Fioletowym kocem ukrywam gorączkę umysłu. Bo przecież nie mam w dupie tego, że nie piszesz. To już 26. godzina. Umiesz nie pisać do mnie 26 godzin. Nie umiem nawet godziny nie sprawdzać komórki. 
Jestem jak agent. Komórka jak zapalnik bomby. Patrzę w skupieniu jakby od oddechu zależało czy zostanę superbohaterem, czy bomba rozpierdoli cały mój świat. Bez Ciebie.

*inspirowane G. 

poniedziałek, 28 września 2015

selfie z odczuwaniem

Gdybym pisała wiersze może byłoby łatwiej. Wszystko zrzucić z siebie. I na karb metafory. Solą mogłabym słodzić. Cukrem mieszkać w głowie pełnej burzy (włosów). Każde łóżko nazwać niebem. A każde niebo przeżywać między wersami.
A jak na złość, nie piszę wierszy. Przede mną tylko czysta kartka. A właściwie monitor z drobinkami kurzu, niewielką warstwą, co nawet kurwy nie przykryje, żeby się tak nie obnażać. Kiedy napiszę kocham, to tak jakbym sprejem po murze wymalowała WM. Kiedy napiszę tęsknię, jakby wycieczka przespacerowała mi przez serce. I zrobiła selfie z odczuwaniem w kolorze jarzębiny.

A moje oczy dziś szare. Sorry, something went wrong- powiedział właśnie Facebook. Na szaro dziś tęsknię.

sobota, 26 września 2015

nagła utrata kontroli z grawitacją


 "bukiet roślin i korzeni wkładamy do szklanek
kostką lodu miażdżymy każdy kolor
soku"

Ktoś podkrada mi wrzesień. Już liście gonią mi trampki po chodnikach. A przecież: Jesteśmy dorośli i rozsądni. Rozsądnie wybieramy kolor soku na przykład. Nie mieszamy wódki z winem. Wódkę z szampanem już jak najbardziej. Prowadzimy dorosłe dyskusje o dorosłych wierszach. I całkiem dorośle wybuchamy śmiechem. 

"wehikuły czasu parkujemy nad stawem
wódki
zbyt blisko brzegu"

Kawalerka na Klonowej zweryfikuje punkt widzenia. Klucze przyniesie zima wraz z Nowym Rokiem. Ja już przecież dawno straciłam kontakt z grawitacją.Nierozsądnie byłoby zagłuszyć szum pościeli w głowie. Po wódce czy też bez.

"idziemy razem 
w krzykliwość w zdziczałość i zależność" 

Jak mantra chodzi dziś za mną Bajkał. Procenty już tylko przelewają się w myślach. Dziś prażynki. Najsilniejszym nałogiem jest drugi człowiek.


Cytaty pochodzą z wiersza Kai Kowalewskiej "Bajkał" ("Chaos i inne piętra", s. 70)

czwartek, 24 września 2015

myśli rozyspane o zabarwieniu upału

Na szyi mam ukryty przycisk. Do raju. Nawet jak schodzę schodami w dół.
Oczy mi błękitnieją, kiedy przebywam w niebie. Pożerają kolorem.
Będę miała o czym myśleć nocami. I nie tylko.
Może jednak umówimy się na sobotę?

poniedziałek, 14 września 2015

a za oknem budują Fabryczny

Poranne autobusy wiozą z sobą więcej niż morze marzeń, miłości i nienawiści. Nic nie jest tak, jak się wydaje. Starsza pani okazuje się kanarem. Dres uśmiecha się do muchy, a piękna dziewczyna o malinowych paznokciach sieje kurwy. Może wykiełkują wraz z jutrzejszym porannym kursem. Tak jak złudzenia.

niedziela, 13 września 2015

linia 96

Mężczyźni w za ciasnych tramwajach i nieklimatyzowanych koszulach plują o polityce, kinie, dziewczynach. Umawiają się na piwo. Mają brody, jak zarażeni wirusem zarostów. W przekonaniu o prężności ciał wyjmują brzuchy i telefony o wyświetlaczach poddanych skaryfikacji.

pociąg życia

Gdzie ja jestem? Nie nadaje się do tego świata. Poczta za daleko, a tramwaje jeżdżą tylko co godzinę. Nie nadaje się. 
A Zdzisiek pokłócił się z Robertem. Adam wypił szklankę wódki z Aśką. Za to Aśki nie polubił Bogdan, bo przecież Adama nie lubi. Adolf sprzedał na allegro sto chomików. Mirek tylko trzy. Kolega Mirka z Wisły podstawił nogę Dagmarze, tej z Wieżowca. Chcieli zbawiać świat, być drogowskazem dusz, siłą narodu. Teraz nie silą się nawet na grzeczności. 
Czasem po prostu zapominam, że to ziemia. Kiedy w krwi kolejny procent. A na chodniku leży podeptany globus. Kawałki Afryki z plastiku. Tysiące marzeń pod butami przechodniów.

niedziela, 6 września 2015

ulica Sympatyczna


"-No i tak się zdarzyło, że zakochałem się w niej dokładnie wtedy, gdy ona odkochała się we mnie. Niezła ironia losu, co nie?
– To nazywasz ironią losu? Ja dostałem wpierdol na ulicy Sympatycznej."Jakub Żulczyk

Bo ironia losu dopada cię, kiedy najmniej się tego spodziewasz. Kiedy nie lubisz fioletu, a wygrywasz fioletowe porsche. Na randce, chcąc zrobić wrażenie, dławisz się skórką od ulubionego pomidora.
Albo na przykład, jak w moim przypadku, dostajesz pracę w Pabianicach.
Heh nawet wpierdol na ulicy Sympatycznej wymięka.

wtorek, 1 września 2015

rozwiane włosy

"Już nie ma ślepych ulic.
Już nie."
- Kaja Kowalewska

Nie dzieli już nas ulica i cztery hektary klaksonów. Ani czerwone światła potłuczonych serc. Już nie ma złych zegarów odmierzających kolejne parkingi. Wyszły z mody też szpilki, taśmy, papierowe choinki i dzwonki do drzwi. Nie ma lizaków z napisem forever. Każda klamka jest nowa. Każda płytka chodnika opowiada inną historię. Powietrze pozwala oddychać, lepiej. Ocean w płucach i rozwiane włosy na promenadzie słońca. Kiedyś bałam się zmian. Dziś boję się tylko czy zdążę złapać Twoją dłoń na każdym skrzyżowaniu wszechświata.

sobota, 29 sierpnia 2015

psycho

Każdy hoduje w sobie małego psychola. Tak, tak, wszyscy jesteśmy psychiczni. Mamy małe i duże hople. Mamy bziki, koty, dwa, trzy, w marzeniach dziesięć, w głowie pięćdziesiąt. Nasze małe psychozy kolorują świat, dodają różnorodności. Nie potrzebujemy psychologa. Potrzebujemy pamiętnika, aparatu foto i równie psychicznych przyjaciół.
Niektórzy jednak nie są psychiczni. Są psychopatyczni. I tak na przykład szarpią cię, a kiedy Ty próbujesz zatrzymać atak, krzyczą, że ich bijesz. Wsiadają w samochód i jadą na złamanie karku dla zaspokojenia chuci. Kiedy nie dostają sapania tylko czułość, płaczą. Spazmy roznoszą wszechświat. Psychopatycznie. Znałam takie przypadki.
Są jeszcze psychopatyczne manie prześladowcze. Ich ofiarą padają aktorzy, piosenkarze, pisarze. Tak, każdy pisarz ma swojego psychopatę. W dobie Internetu i cyfrowych masek wydaje się anonimowość. Węszenie, czajenie się za rogiem na słowa jest na porządku dziennym. Kiedy motor zainstalowany w tyłku nie daje spokoju i każe szukać, niuchać, np w obłąkanym szale sto razy dziennie odświeżać stronę, przeszukiwać, wiedz, że coś się dzieje. Aktor zamyśla się, psychopata refleksjuje. Piosenkarz odpoczywa, psychopata udaje się na łono natury. Pisarz jedzie na rowerze, psychopata też jedzie i cyka foty. Gitarzysta imprezuje, psychopata pije piwo z najlepszą ekipą. Wtedy to juz sie dzieje grubo. Oj grubo.
Pielęgnujmy nasze fobie. Niech kwitną delikatnie różowe psychozy. Tylko uważajmy na psychopatów.

środa, 26 sierpnia 2015

zapis sekundy

A szczęście nie ma profilu na fejsie.
Ma za to Twoje oczy. Szeptem.

lampy zagrały

Noc rozlała się jak atrament. Zeszyty ludzkich dni dopełniają się o kolejną stronicę. Piórem natchnienia, długopisem prozy, a czasem zwykłym ołówkiem przywiezionym w torebce z IKEI. Każdy brulion ma inny kolor pragnień. Każdy księżyc pachnie innym snem.

I tylko marzeń mi nie brakuje... Do szczęścia.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

a mimo wszystko jest niebo nad miastem

Niektórych boli ruch kierownicą. Serca. Ze zwykłej ludzkiej życzliwości. Niektórych boli uśmiech.
Wielki, opięty, różowy tyłek wchodzi wprost pod moje koło. Właśnie wyszedł z ZOO, więc w sumie nie ma się co dziwić. Facet z łokciem rozpycha powietrze na chodniku. Pluje płytki pretensją. Pomarańczowy podkoszulek na Włókniarzy patrzy wzrokiem, jakby chciał zabić. Strzela gromem spod kasku.

Pod McDonaldem młody chłopak podsumowuje dwie matki wrzeszczące na dzieci: "Krzywe mordy".
Tak. Krzywe mordy duszy. 

serce

Spotykam dziś białe kartki, białe twarze. Powietrze zdaje się też pachnieć bielą, na duszy wśród pierwszych liści. Trochę białej mgły jeszcze. I tylko serce czerwone. Twoje. Tak dobre...

sobota, 22 sierpnia 2015

niebieski lakier do snów

Dotykam...

instrukcja obsługi sukcesu

Sukces- to taka kraina miodem i autografami płynąca. Serca ogrzeje, ego popieści, doda +90 do samooceny.Słowem- znalezienie się tam, śni się niejednemu i niejednej po nocach. Śni się i za dnia.
Zamieszkać w krainie sukcesu poza stworzonymi do tego pragną także celebryci. Zwykle nie mają w sobie magii. Sami muszą wcelować się procą w 10. Sukces kusi. Sukces wabi. Sukces na każdy kłopot poradzi. No przecież. By pływać w miodku sławy, celebryci robią różne rzeczy. Byle o nich mówić. Poradniki można by pisać. Instrukcje takie. Pokaż cycki. Ubierz się, jakbyś nie posiadała lustra. Schudnij, przytyj, znowu schudnij. Spieprz operację plastyczną. Popłacz się. Wywietrz spisek. Znów się popłacz. Naślij na siebie paparazzi. Obrażaj innych. Wystaw tyłek przez okno. Czasem udaje się. Na dwie minuty. Zapomnienie przychodzi szybciej niż fala. Zmywa karminowe szminki obłudy, chłodem piasku rozmywa kształt. Bo przecież w sercach zapisze się tylko prawda...

czwartek, 20 sierpnia 2015

czuły trip

- ... nie wiem, gdzie teraz jestem.
- W bagażniku.

nie kojarzę

Wszędzie widzę słoneczniki. Zegar robi tyk tyk, a one uśmiechają się w wazonie. Jest czerwony, ten wazon, to znaczy wazon z numerem dwa, ten na piętrze. Jednemu słonecznikowi ciągle odpada główka. Poprawiam ją z namaszczeniem. Bo przecież nie kojarzę. Słoneczników, róż, goździków, konwalii, pelargonii i innych. Alkoholu jeszcze dziś nie piłam. Z naciskiem na jeszcze i na dziś, bo dopiero jest po północy. I tak widzę sobie słoneczniki, wszędzie. W sali ekspozycyjnej numer dwa też. I się uśmiecham. Przenośne słońca w wazonie.

wtorek, 18 sierpnia 2015

tłuste

Ksymena popatrzyła podejrzliwie na talerz:
- Nie lubię karkówki...- powiedziała z lekkim skrzywieniem, a zarazem i zniesmaczeniem.
- Jak to nie lubisz? Karkówka jest pyszna - oburzyła się Walentyna i zrobiła minę tak zdziwioną, jakby za oknem przeparadował właśnie Brad Pitt niosący transparent z napisem: "wyjdź za mnie".
- No nie lubię, bo ma takie tłuste... - nadal skrzywiona Ksymena nie dawała się przekonać.
- Kiedy włożysz karkówkę do piekarnika, to całe tłuste się wytopi. - Mądre, kulinarne przemowy Walentyny przekonałyby nawet wegetarianina do konsumpcji kawałka kaczki. Przekonałyby każdego, tylko nie Ksymenę.
- Aha - na twarzy Ksymeny pojawił się uśmiech- to znaczy, że jakby ciebie włożył do piekarnika, to też cały twój tłuszcz, by się wytopił?
- ...

niedziela, 16 sierpnia 2015

pomarańcze

Szczęście mi rośnie. Jak zielona trawa o zapachu pomarańczy. Dlaczego pomarańczy? Sama nie wiem. Bo może zasłonki. I okno na latarnie. A może dlatego, że przyjdzie grudzień. Z kocem i owocową herbatą. Z płatkami śniegu na kołnierzu i szronem na rzęsach. I z Tobą. Co najważniejsze, rzecz jasna.

piątek, 14 sierpnia 2015

#nie #wytrzymałam

#niektórzy #za #cholerę #jasną #ani #ciemną #nie #kumają #hasztagów

#bywa

pomysł

Dziś chciałam zamieszkać w Rossmannie. Po pierwsze: chłodniej. Po drugie: dostatek chemii. Można zlać bakterie Domestosem. Przefarbować twarz na beznamiętność. Raidem wybić muchy, muszki, (ko)mary. Zrobi się czysto, schludnie. Jeszcze tylko balsam na jutro. I płyn do trwałej aranżacji. Mojego serca.

środa, 12 sierpnia 2015

konkluzja z upału

Ostatnio to w sumie cieszę się, że nie jestem kotem. Śmieszne byłoby futro w stroju kąpielowym.

niedziela, 9 sierpnia 2015

dalej

Jak głosi pewne przysłowie: uderz w stół, a nożyce się odezwą. Uderzyłam w komodę. I tak się odezwały... W sumie zaskakująca para nożyc. No cóż. Bywa.
Upał powoduje duchotę ciała i umysłu.
O godzinie 22.30 zakładamy kostiumy kąpielowe i wchodzimy do wody. Tak bardzo przyjemnie, tak bardzo gwiazdy. Woda, uśmiech, cytrynówka i przyjazna noc. Wszystko odpływa, znika gdzieś w oddali. Szczęście jest blisko, jest w nas. I żadna siła tego nie zmieni.

sobota, 8 sierpnia 2015

nałykałam się rzeczywistości

W sumie to niewiele osób interesuje się rzeźbą. Elita. Ludzie wyjątkowi. W swej chęci pokazania. Och, ten mój intelekt. Och, to moje ukulturalnienie. Trochę więcej, choć niewiele, interesuje się poezją. Taką z wielkiej litery P, czytaj poważną. Co pochwalił, a co zganił autorytet samozwańczy. Który wiersz wylądował w kolejnym wydaniu gazety internetowej. (Chyba jestem staroświecka i dla mnie gazeta to gazeta, kartki, druk, nakład. Strona internetowa to strona internetowa, plik pdf to plik pdf, a nie gazeta. Równie dobrze gazetą nazwać by można ulotki czy plakaty na słupach.) Ale wróćmy do tematu. Niewiele osób interesuje się jeszcze teatrem, piosenką aktorską czy malarstwem. No chyba żeby zapełnić bloga czymś, co wygląda poważnie. Tidu tidu, sridu ridu.
 Ale dobre i to. Niektórzy bowiem nie mają swojego życia. W ogóle. Kradną pasje, zainteresowania, czarno-białe zdjęcia. Samodzielne myślenie niczym Mont Everest. Nie do osiągnięcia.

środa, 5 sierpnia 2015

"a we mnie wartswa przenośna..."

 (...)
a we mnie warstwa przenośna i przepalone żarówki
światła miast jak bóstwa przydrożne 
oszukane ołtarze 

znowu mam więcej serca niż rozumu przy sobie 

- Kaja Kowalewska


Bo chodzi za mną. Tak jak ta muzyka.

 M83- Wait

głębia

Pięknieje to miasto. A ja przemierzam w upale kolejne minuty dnia, mijam okna, dźwięki domów. Na urokliwej uliczce spotykam niezwykłą kawiarnię. Jak domek Alicji. W innym podwórzu zachwycają róże. Błyszczą. Ale idę dalej, by spotkać ciebie. Serce bije coraz mocniej. Ty też idziesz. W moim kierunku, naszą drogą. Cudownie jest zmierzać do siebie. I wiedzieć, że razem. W końcu na granicy parku spotykam Twoje oczy. I już wiem. To jest najpiękniejsze, co dzisiaj widziałam.

herbata z papugą

Spotykam czasem papugi. Znam taką jedną, drugą i trzecią. Wbrew powszechnej opinii papugi nie zawsze mają kolorowe piórka, nie zawsze budzą zachwyt. Czasem po prostu wtapiają sie w tłum i mijają mnie i ciebie na chodnikach codzienności. Papugi nie mają własnych pasji, zdania, twarzy, pomysłów na życie. Robią wszystko tak jak X. Z zaznaczeniem, że X to osoba, której papuga chce się podlizać. Udając kogoś, kim papuga nie jest. Uwielbiam latające świnie tak jak X, kupię to, co X, kocham nagle robić to, co X, zjem to, co X, pedałuję jak X, nawet okres mam tak jak X.
Papugi takie czasem bawią. A czasem budzą politowanie. Żal ich, kiedy nawet niebo kolorują na czarno-biało. W próbie kopii X.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

herbaty słów

Rozpoczynam kolejną wędrówkę po świecie słów. Parzę białą herbatę, za nią zieloną i jeszcze czarną. Bo wszystkie te herbaty parzy życie...